Kiedy zastanawiam się jak to się stało, że od kilkunastu lat świat Warhammera jest mi tak bliski, mroczni bogowie przywołują wspomnienie z okresu gdy w nieco zatęchłej piwnicy wraz grupką znajomych oczami wyobraźni przemierzaliśmy Stary Świat w poszukiwaniu przygód i chwały dzięki niezapomnianemu systemowi Warhammer Fantasy Role Play. Kolejnym zaś wspomnieniem jest dreszczyk emocji, gdy wraz z drużyną towarzyszy zapuszczałem się mroczne lochy pełne niebezpieczeństw i pułapek dzięki kultowemu systemowi Warhammer Quest. Później były systemy bitewne Warhammer Fantasy Battles oraz Warhammer 40.000, Mordheim oraz inne pomniejsze tytuły. Tysiące figurek, setki godzin sklejania i malowania, niezwykłe bitwy, wspaniała zabawa. Tak, to moje hobby.
Jakiś czas temu, coś nakazało mi wrócić do przeszłości i postanowiłem skompletować grę Warhammer Questa, mimo że tytuł ten nie był już dawno dostępny w sprzedaży, a oryginalne wydanie pojawiało się na aukcjach w astronomicznych cenach. Plansze, katy i instrukcje znalazłem gdzieś na internecie, wydrukowałem i powycinałem. Poszukałem w sklepach i na rynku wtórnym odpowiednich wzorów figurek bohaterów i ich przeciwników. Znalazłem trochę oryginalnych wzorów, znalazłem kilka świetnych odpowiedników wśród modeli wydanych przez GW do Mordheima i WFB. Figurki zostały pomalowane. Nowsze wzory w starej grze prezentowały się świeżo i zachęcały do zabawy. Zaczęliśmy rozgrywki... Czar wspomnień...
Po kilku grach, okiem doświadczonego gracza uznałem, że dawny hit, mimo niesamowitego klimatu jest trochę toporny i ma archaiczną mechanikę gry. Czar pomału prysł... choć nadal od czasu do czasu wyjmuję ten tytuł z szafy.
W międzyczasie Games Workshop zabił świat Warhammera, czym zraził sobie wielu dawnych graczy. W jego miejsce pojawił się system Warhammer Age of Sigmar ze swoim nowym tłem fabularnym, nowymi wzorami modeli i bardziej cukierkową stylistyką. Pewnie tutaj podziękowałbym Games Workshop za lata wspaniałego hobby, skupiłbym się na budowaniu swojej kolekcji figurek z okresu 5-8 edycji Warhammera i grałbym ze znajomymi w stworzony przez siebie system MISFIRE (dla zainteresowanych link), opierający się o figurki skali Warhammera. Stało się jednak coś niezwykłego. Prawdopodobnie na fali nie najlepszych wyników sprzedaży Age of Sigmar, Games Workshop zaskoczył graczy powrotem do wydawania pudełkowych gier planszowych. Jednym z pierwszych tytułów okazał się być system w stylu dungeon crawler, nawiązujący do tradycji kultowego produktu sprzed ponad dwóch dekad - Warhammer Quest Silver Tower.
Znowu poczułem zew krwi i nic nie mogło mnie powstrzymać przed nabyciem tego tytułu. Nie zniechęciły mnie okrągłe podstawki figurek, zmieniona skala figurek czy stylistyka i postacie bezpośrednio nawiązujące do nieudanego i promowanego wbrew środowisku graczy i hobbystów Age of Sigmar. Musiałem to mieć.
Na polskich forach, blogach i przeróżnych portalach znalazłem jakieś opinie i przedpremierowe recenzje tego systemu. Dość zachęcające. Zdziwił mnie jednak brak opinii i recenzji tego systemu po praktycznym rozegraniu kilku gier.
Może jeszcze nie skleiliście figurek? Ja tak. Więc zapraszam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz